Zotterów na blogu ciąg dalszy. Dzisiejszy jest pozycją na cześć indyjskiej medycyny ludowej, zajmującej się leczeniem wszystkich chorób począwszy od typowo fizycznych dolegliwości poprzez psychiczne, a na afrodyzjakach skończywszy. A muszę przyznać, że czekolada przyciągała mnie do siebie z mocą afrodyzjaku, gdyż kocham chałwę, przyprawy korzenne i daktyle. Sojowa kuwertura była zaś dla mnie kompletnie neutralna, prawdę powiedziawszy nie wiedziałam czego się spodziewać. Obawiałam się nieco o czekoladę, ponieważ po rozerwaniu sreberka widać było, że upały dały jej nieco w kość. W dodatku wierzch pokrył się białym nalotem. Zapach zwiastował jednak wycieczkę do bram korzennego raju. W smaku... o mamo, czysta rozkosz! Zawsze marzyłam o korzennej chałwie i ta czekolada właśnie tak smakuje! Połączenie daktyli i korzeni przywodzi mi też na myśl odległe wspomnienie świątecznej moczki robionej przez moją babcię (dla "goroli": nie, moczka nie ma nic wspólnego z moczem, to bożonarodzeniowa papka z piernika, suszonych owoców, orzechów, korzennych przypraw. Może nie wygląda zbyt apetycznie, ale jak wiadomo, wszystko co wygląda nieco "fekalnie" albo jak rzygi z patelni smakuje najlepiej). Chyba za sprawą anyżu wyczułam w całości delikatny posmak jakby ziołowych lekarstw. Ale w końcu to czekolada medyczna xD Generalnie to kolejna udana zotterowska kompozycja, acz w swej korzenności o wiele bardziej stonowana niż Namaste India. Tylko znów męczy mnie pytanie: czemu te tabliczki muszą być takie małe?! ;_;
Ocena: 10/10
Cena: 16 zł
Kupiłam: http://foodieshop24.pl/
Czy kupię ponownie: chciałabym
Soundtrack do jedzenia: https://www.youtube.com/watch?v=TqhOVY58zIo