piątek, 8 stycznia 2016

Lindt excellence 85 %

Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie mam zbyt wielkiego doświadczenia z ciemnymi czekoladami pozbawionymi dodatków. Właściwie to wcześniej jadłam tylko Lindta 70 %, który był o dziwo bardzo smaczny, mimo początkowo zniechęcającej mnie kwaśnej cierpkości. Miałam szalony plan zakupu Lindta 99 %, ale będąc w wigilijny poranek na zakupach w Biedrze wypatrzyłam bohaterkę dzisiejszej recenzji za niewiele ponad 6 zł, więc zaczęłam jęczeć mamie, że święta, że dawno nic mi nie kupiła, że bardzo ją kocham i że ona też mogłaby mi okazac matczyna miłość kupując czekoladę xD W końcu kupiła, chociaż sama do tej czekolady podchodziła sceptycznie, a ja nie mogłam się oprzeć i zaraz po powrocie do domu postanowiłam się do niej dobrać. Trochę sie przestraszyłam, bo czekolada była czarna jak węgiel i pachniała niezbyt apetycznie i raczej nieszczególnie spożywczo. Z głośnym trzaskiem odłamałam kostkę i nieufnie odgryzłam mały kawałeczek i... skrzywiłam się z obrzydzeniem. Czekolada oblepiała mi usta, była jakaś taka mulista strasznie i w dodatku obrzydliwie cierpka. Zmęczyłam jakoś tą kostkę i poszłam poczęstować domowników, którzy uznali to za zamach na swoje życie xD Kiedy poczęstowałam chłopaka, to wypluł i od razu popił sokiem xD Zostałam więc na nią skazana, bo nie chciałam jej wyrzucać i pomyślałam,że może po prostu moje plebejskie podniebienie nie jest przyzwyczajone do takiej jakości excellence :P No i jadłam ją dzielnie dalej. I teraz nie wiem, czy to syndrom sztokholmski, czy moje kubki smakowe umarły w mękach i katuszach, ale pod koniec tabliczki nawet trochę zaczęła mi smakować. Nie wyczułam w niej co prawda żadnych aromatów ani śmiesznych rzeczy, poza pewną cytusowością i zdecydowanie ziemistym posmakiem. Zakup Lindta 99 % sobie odpuszczę póki co, ale za to zainteresuję się chyba ciemnymi czekoladami innych marek, by mieć porównanie.

Ocena: 5/10
Cena: trochę ponad 6 zł
Dorwałam: Biedra
Czy kupię ponownie: nie