Nie jestem pewna, czy to dobra czekolada na inaugurację tego
bloga, no ale początki bywają trudne.
Na czekoladowym głodzie w przerwie pisania magisterki biegnę
do mojego wiejskiego sklepu. Na półkach jak zwykle bogaty asortyment czekolad
czyli kilka Milek (nuuuuuuuuda), jakieś Wedle (a kysz!) i Schogetten. Normalnie w ogóle bym nawet nie zaszczyciła ich
spojrzeniem, chociaż zanim „udoskonalili” recepturę je uwielbiałam, ale tym
razem mój wzrok przykuł napis „Limited edition”. Oczywiście nie mogłam się oprzeć, a zdrowy
rozsądek, podpowiadający, że może lepiej sięgnąć po nudną ale bezpieczną milkę
szybko został spacyfikowany xD W moje trzęsące się łapy czekoladowego narkomana
wpadła wersja Bluberry muffin, która miała mi nieco osłodzić fakt (jak się
później okazało osłodziła trochę bardziej niż nieco ;_;), że w Polsce poskąpili
letniej wersji Lindta o smaku jagodowego jogurtu, której strasznie chciałam
spróbować. Jakby to kogoś interesowało,
to poza jagodową muffinką, był jeszcze malinowy sernik i szarlotka.
Po powrocie do domu otwieram kartonik, rozszarpuję sreberko
i również niczym narkoman zaciągam się zapachem czekolady. Cóż, aromat kojarzy
mi się z najtańszą zwietrzałą bombonierką. Nie jest dobrze. Ale wmawiam sobie,
że czasem rzeczy, które pięknie pachną, w smaku okazują się być rozczarowujące.
Sięgam więc po pierwszą kosteczkę, która roztapia się w tempie ekspresowym, oblepiając
palce tłustą, czekoladową mazią.
Odciski moich palców na czekoladzie ;_;
Czuję słodycz. Przeraźliwą, piekącą w gardło
słodycz. Chwilami do głosu dochodzi
chemiczny jagodowy posmak. W nadzieniu zatopione są kawałki herbatnika, które
absolutnie nic nie wnoszą, poza tym, że lepią się do zębów. Wmusiłam w
siebie 3 kostki i teraz piecze mnie język. Fioletowy kolor już prędzej zawdzięcza denaturatowi niż jagodom. Ta czekolada jest toksyczna!
Ocena: 2/10
Cena: 3,50 zł
Dorwałam: sklep bez nazwy na mojej dzielni
Czy kupię ponownie: NEVER!
Mój wewnętrzny rozkapryszony bachor domaga się głośnym
płaczem i tupaniem nóżek Rożka obfitości dla odważnych piratów! ;(
http://allegro.pl/lindt-rozek-obfitosci-dla-odwaznych-piratow-105g-i5630573077.html
ooo bloga słodyczowego założyłaś! Witaj w klubie czekoladoholików :D Czekolady nie jadłam ale lubię schogetteny mimo wszystko... choć mogę je teraz znienawidzić bo mam 4 do przetestowania :)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna jak długo pociągnie, bo mam słomiany zapał ^^ Poza tym ten blog to moja ucieczka przed pisaniem magisterki XD
OdpowiedzUsuńA jakie masz? :> Na mnie czeka jeszcze jedna, którą właśnie wczoraj dostałam od taty, kiedy poprosiłam go o coś słodkiego ;______;
Ja piszę licencjat i mój blog to też pewnego rodzaju ucieczka xDD
UsuńTakie mini 4 w paskach, a teraz mi siostra kupiła szarlotkową, chyba będę musiała się z nimi wdać w romansik xDD
Ja podczas pisania mgr jednak zaczełam gardzić pisaniem w ogóle, więc ostatecznie nawet pisanie bloga mnie nie ratowało xP A o czym piszesz?
UsuńOby tylko z tego romansiku nie zrobiła sie toksyczna miłość, jak u mnie xDD wciąż mi niedobrze na wspomnienie tej czekolady, ble ;s
Uch, boję się! A mam wszystkie 3 tabliczki :/
OdpowiedzUsuńWspółczuję ^^ Może pozostałe będą lepsze ;p Ja mam jeszcze z szogedenów białą, trilogię i truskawkową, ale boję się otwierać...
OdpowiedzUsuń