Mieszkałam w Czechach 3 miesiące. Przez ten czas czeskie słodycze były dla mnie na wyciągnięcie ręki i chyba trochę tego żałuję, bo przestały kojarzyć mi się jedynie z magicznym dzieciństwem i wycieczkami, a zaczęły z szarą codziennością, bo jakże może być inaczej, skoro zazwyczaj jadłam je na stołówce w czasie przerwy w pracy (albo w trakcie pracy, ukrywając się za jakąś szafą przed szefostwem xD)? Myślę, że mogę je teraz w miarę obiektywnie ocenić i przedstawić wam co warto, a czego nie warto kupować w Czechach.
Czekolady Orion:
Mają tyle wspaniałych smaków... Twarożek z jagodami, kokos z migdałami, kremowe orzechy laskowe, wanilia z czarnym bzem, włoski orzech, itepe itede. W dodatku kostki przedstawione na opakowaniach sprawiają, że naprawdę można się zaślinić i stracić zdrowy rozsądek postanawiając załadować wszystkie możliwe do koszyka. Ja na szczęście tak nie zrobiłam i miałam okazję spróbować jedynie dwóch. Pamiętam, że kiedyś się nimi zajadałam i naprawdę mi smakowały. A teraz... chyba zmniejszyła się moja tolerancja na cukier, albo po prostu skład tych czekolad się zepsuł, ale naprawdę nie da się tego jeść! Pierwszą, jaką próbowałam była (zdjęcia z internetów, bo nie chcialo mi sie) Kremova oriskova. Wzięłam ją, no bo przecież to kompozycja, ktora nie może nie smakować. Okazało się, że może. Smakowała strasznie sztucznie i mdląco tego stopnia, że dostałam mdłości po zjedzeniu jednego rządka, a potem pół dnia męczyłam się ze zgagą, przy czym zgagi po czekoladach nie mam praktycznie nigdy, mimo że to teoretycznie zakazane produkty dla osoby z IBS. Nie dało się w niej wyczuć żadnej kremowości, delikatności. Ot zwykła czekolada z kawałkami orzechów i jakimś tam margaryniastym nadzieniem. Byłam w szoku, toż to gorsze od Wedla!
Kolejną czekoladą, na którą się pokusiłam, chcąc dać szansę Orionowi (choć ciężko było mi go całkowicie nie przekreślić po smaku, którego w zasadzie nie powinno dać się zepsuć) była ciemna z waniliowym kremem i dżemem z czarnego bzu. Myślałam, że skoro ciemna, to przynajmniej nie będzie mnie ze słodyczy paliło w gardle jak w przypadku poprzedniczki. Sama czekolada nie jest zbyt wysokich lotów, ciemna z lekko białawym nalotem, gliniasta i smakująca starym tłuszczem. W nadzieniu waniliowym oczywiście nie uświadczymy posmaku wanilii, a czarny bez, który miał być najmocniejszym i najbardziej charakternym punktem czekolady w rzeczywistości jest lekko kwaskowatym dżemem, którego smak w sumie jest równie plastikowy jak cała reszta. Meh. Na tym skończyły się moje przygody z czekoladami Oriona. Chciałam się jeszcze szarpnąć na twarożek z jagodami, ale ta czekolada ma 300 g, więc gdyby okazała się równie paskudna jak pozostałe, chyba bym się popłakała nad nią, albo w akcie płynącej z głebi duszy dobroci poczęstowała nią niezbyt lubianych sąsiadów zza ściany, którzy bułgarskim disco, albo alko kłótniami nie dawali mi spać.
Studentska - no dobra, tutaj jednak wciąż pozostaję bezkrytyczna, sentymenty wygrywają, biała to jedna z najlepszych czekolad na świecie, nawet rodzynki mi w niej nie przeszkadzają! Miałam okazję spróbować jeszcze wersji, której nie jadłam do tej pory czyli Duomix i była bardzo dobra, choć wolę czystą białą. Te czekolady się po protu kocha albo nienawidzi, raczej nie spotkałam się z kimś, kto miałby do Studentskich neutralny stosunek na zasadzie "nawet wporzo, można zjeść".
Sojovy suk- coś czym jestem totalnie urzeczona, coś niepowtarzalnego i czego nie da się skosztować nigdzie indziej! W zasadzie ciężko nawet opisać ten smak, konsystencję opisałabym jako podobną do marcepanu, ale na szczęście w smaku sojowej suce daleko do niego, uf. Naprawdę nie potrafię tego opisać, tego trzeba spróbować. Kolejna pozycja w stylu lov or hejt
Poza tym Czesi mają najlepsze wafelki na świecie! I największy ich wybór. Zauważyłam zwłaszcza ich słabość do kawowych słodyczy, np. pokaźna seria "Kavenky", w której znajdziemy smaki "latte", "espresso", "arabica", "cappuccino", "cappuccino skorice" (czyli cynamonowe), wszystkie są pyszne, z odpowiednio wyważoną słodyczą. Ale i tak najlepsza była Vesna, przełożona waniliowym kremem, która kojarzyła mi się z wafelkami jakimi zajadałam się na początku lat 90, a których smaku próżno szukać na polskich sklepowych półkach.
Ten blog miał być dla mnie ćwiczeniem systematyczności, ale póki co systematycznie przypomina mi się o nim raz na kilka miesięcy, noł koment xD
Poza tym Czesi mają najlepsze wafelki na świecie! I największy ich wybór. Zauważyłam zwłaszcza ich słabość do kawowych słodyczy, np. pokaźna seria "Kavenky", w której znajdziemy smaki "latte", "espresso", "arabica", "cappuccino", "cappuccino skorice" (czyli cynamonowe), wszystkie są pyszne, z odpowiednio wyważoną słodyczą. Ale i tak najlepsza była Vesna, przełożona waniliowym kremem, która kojarzyła mi się z wafelkami jakimi zajadałam się na początku lat 90, a których smaku próżno szukać na polskich sklepowych półkach.
Ten blog miał być dla mnie ćwiczeniem systematyczności, ale póki co systematycznie przypomina mi się o nim raz na kilka miesięcy, noł koment xD
Nie znam czeskich słodyczy, nie znam czekolad Orion ale jak zaczęłaś wymieniać smaki to znalazłam perełkę w postaci orzechów włoskich ;) Z tą zmianą składu to może być coś na rzeczy: weźmy dla przykładu Wedel - kiedys to był rarytas a teraz?? To nie to samo co kiedyś (moja ulubiona za dzieciaka truskawkowa smakuje tłuszczem i cukrem) ;/ Szkoda, że smak wielu łakoci z dzieciństwa uległ zmianie na gorsze :(
OdpowiedzUsuńStudentska - jadłam białą z dodatkiem kandyzowanej gruszki, czy jakoś tak ;P Mój wujek przywizół ale jak dla mnie to sam cukier :P Za słodko - zdecydowanie za słodko :P Ale ja nigdy nie lubiłam białych tabliczek ;P
Wafelki - jeśli są twarde i chrupiące a do tego mało słodkie to mogłyby mi posmakować... najlepiej jakaś wersja w której byłoby czuć goryczkę np. z kakao bo z łakociami z kawą bywa różnie.... jedne są lepsze a drugie gorsze ;P
Sama czekolada w Studentskiej jest, umówmy się, umiarkowanej jakości. Ale te kosmiczne połączenia na jakie wpadają producenci, sprawiają, że z miłą chęcią próbuję. Nawet jeśli jakość i słodkość porównywalna z Milką czy Ritter Sportem- przynajmniej oryginalniejsze to niż kolejna czekolada z oreło albo solonym karmelem. ;)
UsuńI chyba właśnie w tym tkwi jej sekret i "popularnosć", to że jest tak wychwytywana.... w tych dodatkach :)
UsuńWedel to jeszcze nic, ale to co Lindt robi ze swoimi pralinkami to już woła o pomstę do nieba, lincz i w ogóle! Przecież tego się już jeść nie da, a kosztuje prawie dwa razy tyle co kiedyś, gdy jeszcze było pyszne [*]
UsuńCo do Studentskiej, to wyjątkowo wybaczam jej nadmierną słodycz i wszystkie grzechy, a nawet rodzynki :D Białej z gruszką jeszcze nie próbowałam, ale muszę się za nią rozejrzeć, dzięki za cynk :D
Jak kiedyś będziesz miała okazje to spróbuj ciemnej z wiśniami!
No właśnie te czeskie wafelki były strasznie mało słodkie, i tak jak wszystkie polskie są dla mnie niezjadliwe, tak te pochłaniałam tonami! I nawet dało się wyczuć najprawdziwszą kawę! (oczywiście od wersji kapuczino nie wymagajmy za dużo.. xD)
Jadłam tylko czekoladę gorzką lindt 85% oraz miśka mlecznego i nigdy więcej.. Nie wiem skąd tak wysoka cena tej czekolady bo ma się ona nijak do smaku i jakosci.. Nie smaczne to i już - mogę kupić tańszą czekoladę, lepszej jakosci i o lepszym smaku niż to coś.
UsuńTo była z kandyzowaną gruszką i jeszcze innymi bakaliami... tak mi sie wydaje, ze to była gruszka :P Poszukam w internecie to może znajdę i podeslę zdjęcie ;)
Napisałaś o ciemnej z wiśniami a ja właśnie pomyślałam, ze fajnie gdyby taką ciemną zrobili ale z dużą ilością kakao... z chęcią bym spróbowala ale widze nikle tego szanse ;/ ale pomarzyć można :)
Jak mało slodkie to super a jak jeszcze byłyby twarde to rewelacja :) A która wersja była najbardziej kawowa? ;)
Pamiętam, że kiedyśtam bardzo dawno temu próbowałam jakiś wyrób Oriona, ale najwyraźniej był wybitnie nijaki, skoro nawet nie pamiętam. Studentska- no wiadomix, że uwielbiam. :) Też kojarzy mi się z wyjazdami, koloniami, górami... Jeśli tylko mam po temu okazję- muszę sobie tabliczkę sprawić.
OdpowiedzUsuńSojowa suka brzmi sztosowo- przy następnej okazji, na bank będę SZUKAĆ (pozdro dla kumatych heheszki). :D
No dobra, może i nie lubię kawowych słodyczy, ale biorąc pod uwagę wielość wyboru tych wafli, to chyba bym się skusiła. A różnica między kawowymi smakami jest wyczuwalna?
Niedawno moja znajoma ze studiów, Czeszka, przysłała mi z Trebonia hendmejdową, trebońską gorzką czekoladę. Była przepyszna, klasa sama w sobie!
Same here, a za tydzień chyba odwiedzę słowackie góry, to się obłowię hje hje :>
OdpowiedzUsuńGeneralnie z tym szukaniem to ciagle sie musialam gryźć w jezyk przez pierwszy miesiąc pracy, bo jak to bywa w nowym miejscu caly czas czegoś szukałam.. xD
No o dziwo dało się coś tam wyczuć, espresso spokojnie odróżniałam w smaku od latte więc nie było najgorzej ;D Największą ich zaletą była właśnie ta umiarkowana słodycz.
Słodki jeżu, nie miałam okazji spróbować takich specjałów w Czechach. Zawsze jak byłam w Pradze i trafiałam na jakieś takie cuda, to byłam przed wypłatą, bez piniondzuf. Niezłą męką było wyjść z tego miejsca http://www.cokolada.cz/prodejna-husova/ z pustymi rencami ;_;
Ehehehehe, nigdy mnie to szukanie nie przestanie bawić. :]
UsuńKurdebele, no to mimo, że kawowych słodyczuf nie lubię, to te wafle bym chętnie chapnęła, tak z ciekawości.
Łolaboga, cóż za piękne miejsce do zwiedzenia podczas następnej wizyty w Pradze (co pewnie nieprędko bydzie...)!
Kompletnie w dzieciństwie nie miałyśmy styczności ze słodyczami Czeskimi :P Dopiero teraz miałyśmy okazję jeść parę czekolad i batonów od Orion (wszystkie kompletnie przesłodzone) oraz Studenstkie tabliczki, które nawet przyjemnie się jadło :)
OdpowiedzUsuń